W temacie zdrowia idziemy na całość – od szczepień, przez ubezpieczenie, po apteczkę. Aż dziw, że piszę o tym dopiero teraz. Chyba po prostu nie zakładam, że coś może się przydarzyć.

Żółtą książeczkę szczepień trzeba mieć. Jakby „CO” lekarzom łatwiej wykluczyć pewne choroby. A skoro mamy książeczkę, znaczy że zainwestowaliśmy w szczepienia. O taaaak, to może być bolesne – dla portfela bardziej niż dla ramion. 150-200 zł za jedną dawkę jednej szczepionki dla jednej osoby. A tu do zaszczepienia cała rodzina… Ale to inwestycja na długie lata.

Najważniejsze moim zdaniem szczepionki:

  • żółtaczka A + B
  • tężec

Jak widać nic tropikalnego, równie dobrze może cię to dotknąć w domu. Rzecz w tym, że wyjątkowo kiepsko by było, gdyby dotknęło cię to w podróży. Przyznaję się, że jesteśmy także zaszczepieni na dur brzuszny, polio, żółtą febrę. W przypadku kilkuletnich maluchów większość ważniejszych szczepień już jest. Ale żółtaczkę A trzeba dobrać. Przed wyjazdem do Ameryki Środkowej dobraliśmy jeszcze żółtą febrę. Mamy „swojego” lekarza od medycyny tropikalnej, który przed każdym wyjazdem zerka w nasze żółte książeczki, kłuje i … wystawia rachunek. A po powrocie ewentualnie leczy.

Ubezpieczenie standardowe turystyczne, choć wybieram opcję z wysokimi kosztami leczenia. Często korzystałam z Warty, teraz wykorzystuję ubezpieczenie na karcie kredytowej. Jednak dla Marysi wykupujemy najbardziej wypasione ubezpieczenie pod kątem kosztów leczenia (np. 100 000 euro). Chce wiedzieć że jakby „CO” to przyleci helikopter i ją zabierze gdzie trzeba. Wolę nie sprawdzać, czy rzeczywiście ten helikopter by przyleciał…

Na życiowe dolegliwości do naszej apteczki zabieramy:
  • leki na gorączkę, w tym anybiotyk na cięższe przypadki
  • leki na biegunkę, w tym antybiotyk na cięższe przypadki
  • leki przeciwbólowe
  • wapno
  • Fenistyl na ukąszenia
  • plastry i plasterki w dużej ilości, Marysia uwielbia oklejać się gdy tylko coś ją zaboli
  • woda utleniona w żelu
  • bandaż elastyczny
  • kompresy jałowe

Do kompletu potrzeba środków na komary. Ale nauczyliśmy się, że najlepiej kupować je na miejscu. Jakoś tak się dzieje, że lokalne działają najlepiej na lokalne insekty. W Birmie i Indiach polecam tamtejszy Odomos, dostępny także w wersji dla dzieci.

Życzymy zdrowia!